Moj romans z muzyka zaczal sie w 1 gimnazjum, czyli w wieku 13lat. Oczywsiscie zapragnelam posiadac gitare i jak to bywa w moim zyciu dopielam swego. Dostalam ja! Poczatki byly trudne, nawet nie wiedzialam do konca czy posiadam sluch muzyczny. Po krotkim czasie okazalo sie , ze gitara i muzyka to moj zywiol. Zawsze lubilam spiewac i pisac jakies wiersze, czesto do owych wierszykow wybieralam tonacje, dopisywalam dzwieki, a potem chwyty. To byly moje pierwsze piosenki. Teraz moj czas wypelnia muzyka, ale nie tak jak to bywa u tych glupich lasek w rozowych spodniczkach czy kolesi w obscislych T-shirtach, ktorzy zyja technem, jakims housem czy nie daj Boze disco-polo! Ja siedze i poszukuje dawnych chwytliwych przebojow. Wielu z was doskonale pamieta Teksanski Hey, czy piosenke napisana po powodzi 1997: Moja i twoja nadzieja. Ale moja upierdliwa i ciekawska natura daje mi impuls do glebszych poszukiwan. W tym momencie staje na czele REPUBLIKA, trudne piosenki Ciechowskiego, ale jest w nich cos pociagajacego, co wrecz zmusza do refleksji nad nimi.
Dzis odezwala sie znow wena tworcza glupiego maniaka muzyki. Dzieckeim tej weny sa slowa w tytule : Dal niej spalam sie codzien, dla niej nikne w oczach, dla niej w koncu znikne. Oczywiscie mowa jest o muzyce. Lecz nie wiem czy ten urywek trafi do kosza czy narodzi sie z niego cos pieknego, poniewaz to zdanie bedzie punktem wyjscia mysli, ktora czeka na przelanie na papier.
Na zdjeciu chwyt H.